poniedziałek, 1 lutego 2016

Rodzina X

 Po wczorajszym koncercie Younga, Dean zaprosił Briana na dobre, bawarskie piwo. Chłopak nie chcąc łamać przepisów został u nich na noc. Pierwsza wstała Lilly i zrobiła apetycznie wyglądające i równie dobrze smakujące kanapki. Obudzony przez Lilly Dean przez przypadek obudził już lekko śpiącego wojskowego. Wszyscy  z chęcią zjedli, a dziewczyna wydawało się, że chcę żeby Brian jak najszybciej wyszedł. Jakby chciała pogadać z Deanem o czymś,  o czym mogli wiedzieć tylko oni. Po kilkunastu minutach. wojskowy, ku uciesze dziewczyny, wyszedł.
 - Dean...- zaczęła  nieśmiało Lilly
 - Tak ?
 - Bo... Ja...
 - Wyduś to z siebie.
 - Bo ja chcę mieć dziecko. -Powiedziała szybko Lilly
 - Sko...- Nie skończył Dean.
 - Czekaj.- Wtrąciła się ostro- Ale ja jestem...
 - Rozumiem. Myślisz o adopcji ?
 - Tak, o 15 letniej dziewczynie.
Rozmawiali o tym jeszcze około trzydziestu minut i bez wahania pojechali do ośrodka adopcyjnego w Los Angeles. Jechali aż trzy godziny, ponieważ wyjechali w  godziny szczytu. Dojechali około godziny szesnastej. Gdy weszli powitała ich grubsza około czterdziestoletnia pani w czarnych włosach. Poszli z nią do gabinetu i wypełnili dokumenty dotyczące adopcji. Pani Human's, bo tak miała na nazwisko dyrektorka ośrodka, pokazała im wszystkie 15-nastoletnie dziewczyny. Lilly od razu w oko wpadła blondynka w prawym dolnym rogu.
 -Ah, Ashley Brown. Chyba jedyna pozytywna dziewczyna w tym ośrodku.
 - Jesteśmy pewni- powiedziała Lilly, nawet nie pytając Deana o zdanie, bo w jego oczach widziała, że też jest do niej przekonany.
Po kilku minutach weszła najpierw Pani Human's, a tuż za nią Ashley.
 - Yyy... Cześć- wyjąkała Ashley
 - Cześć - Odpowiedzieli razem
 Następnie ruszyli do domu. Rodzina musiała zrezygnować ze spokoju rodzinnego.

1 komentarz:

  1. Ciekawy rozdział, zwłaszcza interesuje mnie Ashley. Czy namiesza w uch życiu? Czy nie.. Bo na pewno coś wniesie :D

    Czekam na kolejny rozdział.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie http://dwatygodniee.blogspot.com/ mam nadzieję,że też coś po sobie zostawisz :)

    OdpowiedzUsuń