poniedziałek, 22 lutego 2016

Bracia XI

 Pierwsze godziny Ashley w domu przy Angels street w Los Angeles minęły na rozmowach z nową rodziną. Świeżo upieczeni rodzice spodziewali się, że dziewczyna będzie nie śmiała i będzie sprawiać problemy. Było wręcz przeciwnie. Nie zamykała jej się buzia. Bombardowała Deana i Lilly pytaniami. Okazało się, że nastolatka lubi siatkówkę i chcę się uczyć, więc już następnego dnia pojechali do gimnazjum, które było połączone z uczelnią wyższą w Los Angeles. Był to piękny, stary budynek w stylu gotyckim, lecz ku zadowoleniu Ashley za kilkuset letnim budynkiem stała równie ogromna hala sportowa. Weszli do szkoły i od razu byli przeszywani spojrzeniami przez wszystkich uczniów w korytarzu.
 - Witam. Pani Brown ? - zapytała dyrektorka placówki
 - Tak
 - Jest pani zainteresowana klasą sportową ?- Podczas tej rozmowy Ashley siedziała podczas, gdy Dean i Lilly stali nad nią jak aniołowie stróże.
 - Oczywiście.
 Pani Coman, bo tak nazywała się dyrektorka gimnazjum, kazała Deanowi i Lilly podpisać dokumenty. Po tym wszystkim udali się do domu. Chłopak zaprosił Bryana na obiad. Po kilkunastu minutach byli już w domu. Lilly wzięła się za podgrzewanie obiadu, bo przygotowała go sobie wcześniej, gdy obiad był już na stole zadzwonił dzwonek do drzwi. Był to oczywiście Bryan.
 - Ashley, poznaj wujka Bryana - Zaśmiał się Dean.
 - Dzień dobry.
 - Cześć, cześć. Dean pozwolisz na chwilę ?
 - Jasne.
Rozmawiali bardzo długą chwilę około półtorej godziny. W końcu zasiedli do obiadu i Dean oznajmił, że Bryan to jej prawdziwy wujek, bo on i wojskowy są braćmi. Stało to się tak, że Bryan jest adoptowany. Bryan i Ashley oczywiście poznali się lepiej.

poniedziałek, 1 lutego 2016

Rodzina X

 Po wczorajszym koncercie Younga, Dean zaprosił Briana na dobre, bawarskie piwo. Chłopak nie chcąc łamać przepisów został u nich na noc. Pierwsza wstała Lilly i zrobiła apetycznie wyglądające i równie dobrze smakujące kanapki. Obudzony przez Lilly Dean przez przypadek obudził już lekko śpiącego wojskowego. Wszyscy  z chęcią zjedli, a dziewczyna wydawało się, że chcę żeby Brian jak najszybciej wyszedł. Jakby chciała pogadać z Deanem o czymś,  o czym mogli wiedzieć tylko oni. Po kilkunastu minutach. wojskowy, ku uciesze dziewczyny, wyszedł.
 - Dean...- zaczęła  nieśmiało Lilly
 - Tak ?
 - Bo... Ja...
 - Wyduś to z siebie.
 - Bo ja chcę mieć dziecko. -Powiedziała szybko Lilly
 - Sko...- Nie skończył Dean.
 - Czekaj.- Wtrąciła się ostro- Ale ja jestem...
 - Rozumiem. Myślisz o adopcji ?
 - Tak, o 15 letniej dziewczynie.
Rozmawiali o tym jeszcze około trzydziestu minut i bez wahania pojechali do ośrodka adopcyjnego w Los Angeles. Jechali aż trzy godziny, ponieważ wyjechali w  godziny szczytu. Dojechali około godziny szesnastej. Gdy weszli powitała ich grubsza około czterdziestoletnia pani w czarnych włosach. Poszli z nią do gabinetu i wypełnili dokumenty dotyczące adopcji. Pani Human's, bo tak miała na nazwisko dyrektorka ośrodka, pokazała im wszystkie 15-nastoletnie dziewczyny. Lilly od razu w oko wpadła blondynka w prawym dolnym rogu.
 -Ah, Ashley Brown. Chyba jedyna pozytywna dziewczyna w tym ośrodku.
 - Jesteśmy pewni- powiedziała Lilly, nawet nie pytając Deana o zdanie, bo w jego oczach widziała, że też jest do niej przekonany.
Po kilku minutach weszła najpierw Pani Human's, a tuż za nią Ashley.
 - Yyy... Cześć- wyjąkała Ashley
 - Cześć - Odpowiedzieli razem
 Następnie ruszyli do domu. Rodzina musiała zrezygnować ze spokoju rodzinnego.